Ona (2013)

21:44 by
Kolejny po Masz wiadomość i S@motność w sieci film o miłości, która rodzi się dzięki nowoczesnej technologii. Ten typ interesuje mnie i fascynuje od kilku lat, a to wszystko z życiowego doświadczenia. Dlatego w Ona pokładałem wielkie  nadzieje. Nie zawiodłem się. Obejrzałem ten film dwa razy. A teraz leżę. To był emocjonalny nokaut.

Bohaterem filmu jest Theo, który pracuje jako pisarz (a dokładniej pisze listy na życzenie innych). Mimo posiadania kilkorga przyjaciół, czuje się bardzo samotny. Dodatkowo dobija go fakt, iż jego żona chce rozwodu (a to suka). Kupuje supernowoczesny system operacyjny, który, jak mówi reklama, ma własną świadomość i wie, czego pragnie jego właściciel. W końcu między Theo a systemem rodzi się romans. Tak, romans. W ogóle warto zauważyć, że akcja filmu dzieje się w czasach, gdzie komputery robią wszystko za ciebie.

Utożsamiłem się z bohaterem. Kiedyś byłem taki sam. Dlatego doskonale wiedziałem, co czuje, czego pragnie, dlaczego cierpi. Pewnie dlatego śmiałem się razem z nim, płakałem razem z nim, zakochałem się razem z nim. Joaquin Phoenix perfekcyjnie odegrał rolę samotnego, romantycznego mężczyzny, który mimo obecności kilku pięknych kobiet w jego życiu, boryka się z problemami osobistymi, uczuciowymi. Może to ten wąs...

Scarlett Johansson. Nie zobaczysz jej w filmie, ale usłyszysz, bowiem to ona "jest" Samanthą, czyli OS Theo. Gdyby dawali Oscary za głos/dubbing, na pewno otrzymałaby statuetkę. Już wcześniej dało się zauważyć, że Scarlett ma taki chrapowaty, ciekawy głos. Ale w Ona można dostać orgazmu na sam dźwięk wypowiadanych przez nią słów. Uwielbiam słuchać kobiety, która ma chrapowaty głos. Byłem zaczarowany, wciągnięty, zahipnotyzowany, zakochany, podniecony i mógłbym wymienić jeszcze kilka przymiotników. W połowie seansu założyłem słuchawki na uszy, by móc słyszeć jej szept dokładniej. Nie dziwię się, że Theo się w niej zakochał. Każdy by się zakochał.



Scenariusz filmu nie był jakiś wybitny, to fakt. Kilka wątków było do dupy, np. wolałbym zobaczyć, jak Theo i Samantha zakochują się w sobie, a tutaj w jednej scenie OS mówi, że nie liczy na nic poważnego, a w następnej okazuje się, że ze sobą "chodzą". Nie zrozumiałem również decyzji Samanthy z końca filmu (nie chcę spojlerować). Na szczęście nie zrobiło się z tego jakieś sci-fi. Co więcej, ja sam nie wiedziałbym, jak przedstawić miłość między człowiekiem a systemem operacyjnym, więc propsy dla Spika Jonze'a. Na uznanie zasługują zdjęcia i scenografia. A muzyka w filmie była tak genialna jak głos Johansson. Raz gitara, raz fortepian. Smutna, wesoła, nastrojowa. Szkoda, że nie było jej wiele.

Podsumowując, Ona to film rewelacyjny, ale nie przeznaczony dla każdego. Zdecydowanie odradzam obejrzenia osobom, które mają jakieś głupie uprzedzenia i nie potrafią patrzeć na świat z różnych stron. Dla pozostałych osób jest to pozycja obowiązkowa. I wyślę ten film każdemu, kto powie mi, że w Internecie nie może istnieć uczucie.

Ocena:
5+/6

3 komentarze:

  1. Film podobnie jak Ciebie mnie oczarował. Estetyka w tym obrazie jest przepiękna...

    OdpowiedzUsuń
  2. twój post mnie przekonał. zaraz odpalam film

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny film. A Scarlett swoim głosem doprowadza do ekstazy !

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.