Tomasz Janicki (w tej wyśmienitej roli Marcin Dorociński) jest dziennikarzem telewizyjnym, który marzy o prowadzeniu dziennika. Marzenia psuje mu chory psychicznie ojciec (genialna rola Krzysztofa Stroińskiego). Zamiast pracować, codziennie przejeżdża 600 km by zobaczyć się z ojcem, który jest na tyle chory, że pielęgniarki muszą go przebierać, kąpać i na tyle zdrowy, że sam może się wypisać ze szpitala. Mimo, iż obaj za sobą nie przepadają, Tomasz postanawia ocieplić stosunki z ojcem i zaopiekować się nim. To jest jednak trudniejsze, niż myślał, a przekonał się o tym, gdy zobaczył w jego stronę wyciągnięty nóż, trzymany przez ojca.
Mają jednak wiele wspólnych cech. Na przykład obaj kochają telewizję. Młody Janicki w niej pracuje, stary zaś lubi ją oglądać. W całym mieszkaniu wywiesił sobie nawet piloty, całość wygląda jak karuzela nad łóżeczkiem małego dziecka. Sam telewizor zaś wyrzuca przez okno, a Tomasz kupuje mu nowy, najgłośniejszy, jaki znaleźli w sklepie. By zbliżyć się do siebie, wyruszają również na wspólną wycieczkę w góry, tak jak kiedyś, gdy byli szczęśliwą i normalną rodziną. Mimo, iż obaj bliscy są szczytu, on cały czas się wydłuża, a wspólna wyprawa męczy coraz bardziej męczy. Czy pokonają lęk wysokości?
Pomimo, że praca, jaką wykonuje Tomasz, zabiera sporo czasu i wymaga poświęceń, nie jest dla niego tak ważna, jak rodzina. Gdy osiąga wreszcie swój cel, gdy zasiada przed kamerą, by na żywo poprowadzić dziennik, postanawia z tego zrezygnować na rzecz rodziny. Wtedy niespodziewanie okazuje się, że sam zostanie ojcem. Sprosta temu wyzwaniu czy popełni błędy Wojciecha, kiedy to wyrzucił walizki i rzeczy żony i syna, każąc im się wyprowadzić?
Jest to poruszający film o relacjach chorego psychicznie ojca i syna – karierowicza. Mimo przeciwności trudna miłość potrafi przetrwać nawet śmierć. Jak sam Marcin Dorociński stwierdził, na filmie nie oglądamy duetu Dorociński – Stroiński, lecz ojca i syna.
Spodziewałem się większego tragizmu. Miałem nadzieję się wzruszyć, ba, nawet popłakać w kinie. Niestety, film nie dał mi powodów ku temu. Jak już wspomniałem, jest poruszający, piękny, ale nie ma tego czegoś, przez co mógłbym wylewać krokodyle łzy. A szkoda, bo takie filmy wielbię i uważam za wartościowe. Mimo to Lęk wysokości bez wartości nie jest, skłania do refleksji dotyczącej roli ojca w życiu każdego mężczyzny i może prowokować do zmian w relacjach z własnymi rodzicami. Tak jak np. Pręgi Magdaleny Piekorz. Trzeba zobaczyć.
Ocena:
5+/6
0 komentarze:
Prześlij komentarz