Django (2012)

02:26 by


Nigdy nie lubiłem westernów. Mimo iż opowiadały ciekawe historie, mimo że czuć było klimat Dzikiego Zachodu, a gra aktorska była na wysokim poziomie, to jednak strasznie, ale to strasznie mnie nudziły (w przeciwieństwie do mojego dziadka, który lubi ten gatunek). Nie wiedziałem, dlaczego. Teraz już wiem. Bo w ich produkcji nie maczał palców Quentin Tarantino.

Jestem prawie świeżo po obejrzeniu Django i musze przyznać, że to prawdziwe arcydzieło. Tarantino od dwudziestu lat jest w szczytowej formie. Jego filmy cechuje genialny scenariusz, nietuzinkowi bohaterowie, humor, strzelaniny i lejąca sie krew. Nie inaczej było z Django. Bohaterami są niemiecki były dentysta i łowca nagród King Schultz oraz wyrwany przez doktora z niewoli czarnoskóry Django. Pomysł odmiennych rasowo partnerów był już wykorzystany w Pulp Fiction. W obu przypadkach sprawdził sie niesamowicie. Tarantino ponownie zatrudnił Christopha Waltza, a on ponownie nie zawiódł. Jamie Foxx bardzo dobrze wcielił sie w postać czarnoskórego mściciela, który z zagubionego niewolnika, który stracił wszelką nadzieje przemienił sie w cwaniaka i najszybszego strzelca południa. Leonardo DiCaprio i Samuel L. Jackson dotrzymywali mu kroku. Na uznanie zasługuje też klimat Dzikiego Zachodu, który został przedstawiony naprawde z klasą (a nie jest to łatwe w dzisiejszych czasach): scenografia, muzyka, napisy.
Podsumowując, Django to prawie 3 godziny świetnej zabawy, śmiechu (pierwszy prototyp masek dla Ku Klux Klanu nie był udany ;)) i scen, które wbijają w fotel. To film… po prostu zajebisty.
„D-j-a-n-g-o. D jest nieme.”

Ocena:
6/6

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.