Don Jon (2013)

23:42 by
W połowie listopada swoją premierę miał film Don Jon w reżyserii Josepha Gordon-Levitta, który był również scenarzystą i grał pierwszoplanową rolę. Gordon-Levitt to jeden z moich ulubionych aktorów, znany m.in. z 500 dni miłości, Pół na pół, Mroczny rycerz powstaje, Incepcja. Dwa pierwsze filmy to komedie romantyczne. Sprawdził się w nich bardzo dobrze i pewnie dlatego postanowił nakręcić swoją. Don Jon to powód, dla którego powinien odpuścić sobie reżyserkę, a już w ogóle scenopisarstwo.

Film przedstawia historię uzależnionego od porno, współczesnego Don Juana, bez wykształcenia, który po każdej imprezie zalicza panienkę 8+, chodzi do spowiedzi, za każdym razem dostając to samo rozgrzeszenie, a niedzielne popołudnia spędza na kłótni przy rodzinnym obiedzie. Wszystko zmienia się, gdy poznaje seksowną i niedostępną Barbarę, grającą przez (God bless her) Scarlett Johansson. Niestety, jego pierwszy stały związek kończy się, gdy Barbara odkrywa jego (i każdego faceta na świecie) mroczną tajemnicę - JON POLERUJE TORPEDĘ PRZY PORNUCHACH!

Sam w sobie pomysł na film był całkiem niezły. Co prawda, historię uzależnionego od masturbacji mężczyzny widzieliśmy we Wstydzie Steve'a McQueena, ale tu mamy do czynienia z uzależnieniem od porno. Najłatwiej przedstawić problem w nieśmiesznej komedii i to się na początku udawało. Monologi głównego bohatera były świetne i niejeden facet zgodziłby się z tym, o czym mówił Jon. Fantastyczną rolę odegrał ksiądz w konfesjonale, który idealnie przedstawił typową spowiedź typowego księżulka. Johansson miała w tym filmie tylko zajebiście wyglądać i zajebiście jej to wyszło. No, poza tym miała odegrać typową dziewczynę, która szuka księcia bez skazy. Co prawda, w jej zachowaniu było sporo racji, ale jak wiadomo, problemy się rozwiązuje, a nie ucieka od nich. Ale to mały szczególik. Wracając do fabuły - prawie przez cały film było ok, aż do ostatnich 20 minut. Z fajnego, luźnego, odmóżdżającego, przygnębiającego dla niektórych, a dla innych nakręcającego filmu zrobiło się żałosne love story. Do tej pory myślałem, że jest tylko jeden rodzaj love story: on i ona, są razem, kłótnia, rozstają się, wracają i szczęśliwy koniec. Nic bardziej mylnego. Jest tego więcej. BOŻE!



Film polecam tylko tym, którzy lubią oglądać tego typu komedie we dwójkę, w domu. Jeśli was to nakręca, wyłączcie po czterdziestu minutach. Jeśli nie, wyłączcie po godzinie. I tu zwracam się do płci brzydkiej: jeśli wasza kobieta zmusiła was do obejrzenia do końca, przywiązując was do krzesła i płakała po zakończeniu - zerwijcie z nią. Nie no, żartuję.

Ocena:
3/6

Pora obejrzeć jakieś porno.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.